INTERWENCJA: Walka o porosty pod ochroną. Drzewa w Dudyńcach wycięto zgodnie z prawem (ZDJĘCIA)
DUDYŃCE / PODKARPACIE. Jedna z naszych Czytelniczek jest zbulwersowana wycinką drzew w Dudyńcach, na których były porosty pod ochroną. Według niej odbyła się ona poza prawem. To już nie pierwsza sprawa „o drzewa”, która w ostatnich dniach trafiła do naszej redakcji.
Sprawa dotyczy wycinki kilku drzew przy kościele w Dudyńcach. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że na dwóch rosnących tam lipach znajdowały się porosty będące pod prawną ochroną.
– Z uwagi na profil studiów badałam tamte porosty. Według mnie były to zdrowe drzewa, które nikomu i niczemu nie zagrażały. Jednak pomijając zasadność wycinki, trzeba zauważyć, że do usunięcia drzew potrzebne były odpowiednie zezwolenia i zgody. Najpierw z urzędu gminy, a następnie z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, na te okazy, na których znajdowały się porosty. Następnie decyzję z RDOŚ należało przedstawić w gminie. A według mojej wiedzy nie zostało to zrobione, a drzewa ścięto – mówi Amelia Piegdoń, studenta PWSZ w Sanoku.
Postanowiliśmy to sprawdzić.
Nie ma mowy o samowoli
– Rzeczywiście usuwano drzewa w parafii Dudyńce na terenie administracyjnie należącym do Jędruszkowiec w gminie Sanok. Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku proboszcz tamtejszej parafii zwracał się do gminy z wnioskiem o zgodę na wycinkę drzew. Uzyskał ją na kilka okazów, na których nie było porostów objętych ochroną prawną – mówi Agnieszka Marszałek, kierownik Referatu Ochrony Środowiska.
– Na dwóch lipach znaleziono pięć rodzajów porostów, zaś dwa z nich znalazły się pod ochroną. Dlatego w tym przypadku była potrzebna zgoda Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie, którą to ksiądz otrzymał – dodaje kierownik.
Aby móc wyciąć drzewa, właściciel lub inna osoba za zgodą właściciela, a także użytkownik wieczysty, zarządca wspólnoty mieszkaniowej, spółdzielnia mieszkaniowa, musi złożyć wniosek. Procedura wymaga, by w każdym przypadku przeprowadzić oględziny. Jeżeli stwierdzi się występowanie gatunków chronionych lub siedlisk, konieczne są dodatkowe pozwolenia, w tym przypadku z RDOŚ. Wówczas postępowanie ulega zawieszeniu do momentu uzupełnienia wymaganych dokumentów.
– Otrzymałem pozwolenie z gminy z adnotacją, że na dwie lipy będzie potrzebna dodatkowa zgoda z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, z uwagi na to, że na pniach są porosty pod ścisłą ochroną, jednak nie są to rzadkie gatunki. Dopełniłem formalności i zgodę z RDOŚ otrzymałem 15 lutego – mówi ksiądz Roman Sękowski, proboszcz parafii w Dudyńcach.
– Ksiądz nie musiał powtórnie przechodzić całej drogi administracyjnej, aby otrzymać decyzję wójta kończącą procedurę uzyskania zezwolenia na wycinkę. Podstawą tego było wcześniejsze złożenie wniosku i przeprowadzenie oględzin. Do wydania decyzji wystarczyło więc przedłożenie postanowienia organu odpowiedzialnego za nadzór nad gatunkami chronionymi. W takim wypadku nie było konieczności zachowania kilkunastodniowych terminów, a sprawę można było zrealizować nawet tego samego dnia – dodaje Agnieszka Marszałek.
Jak relacjonuje ksiądz proboszcz, dopełnił wszelkich formalności.
– W poniedziałek, 27 lutego przedłożyłem decyzję z RDOŚ w gminie – dodaje.
W trosce o przyrodę
Czytelniczka nie miała pewności, czy procedury zostały zachowane, więc zaalarmowała służby.
– Widząc, że wycinane są drzewa bez uzyskania ponownej zgody w gminie, wezwałam policję. Jednak funkcjonariusze nie zastali proboszcza na miejscu. W tym czasie był w urzędzie gminy i dopełniał formalności – relacjonuje pani Amelia.
Rzecznik sanockiej policji potwierdza, że było takie zgłoszenie. Okazało się jednak, że ksiądz posiada wszystkie potrzebne dokumenty umożliwiające wycinkę.
Sprawa jest znana również w rzeszowskim RDOŚ.
– Proboszcz Parafii pw. Wszystkich Świętych w Dudyńcach zwrócił się z wnioskiem o wydanie zezwolenia na zniszczenie plech porostów porastających pnie lip, w związku z zamiarem ich usunięcia. Z uwagi na fakt, że wniosek zawierał wszystkie informacje określone ustawą o ochronie przyrody, możliwe było wszczęcie postępowania i wydanie zezwolenia na odstępstwo od zakazu niszczenia porostów objętych ochroną ścisłą – informuje Łukasz Lis, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie.
– Należy jednak zaznaczyć, że zezwolenie Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Rzeszowie nie zwalnia z obowiązku uzyskania przez proboszcza parafii zezwolenia na usunięcie lip, na których chronione gatunki porostów występowały – dodaje rzecznik.
Podkreśla, że w tym przypadku nie mają zastosowania nowe przepisy dotyczące wycinki drzew, umożliwiające osobom fizycznym usuwanie tych, których obwód pnia na wysokości 130 cm nie przekracza w przypadku lip – 50 cm.
Hulaj dusza… oby z głową
Ta sytuacja jest jedną z wielu i staje się dobrym przyczynkiem do dyskusji odnośnie zmieniających się przepisów i warunków jakie należy spełnić przy wycinaniu drzew.
Jak podkreśla Agnieszka Marszałek od wielu lat budowana była świadomość ludzi w zakresie ochrony zieleni i obowiązku uzyskania zezwolenia na usuwanie drzew.
– Często spotykaliśmy się z oburzeniem mieszkańców na ograniczenia usuwania ich w obrębie działek siedliskowych, czy ogrodów. Mieszkańcy tłumaczyli konieczność wycinki troską o bezpieczeństwo oraz o mienie. Udanie się do urzędu, złożenie wniosku, konieczność wizyty pracownika i oględzin zniechęcało do podejmowania starania o zezwolenie w przypadkach nieuzasadnionych i skłaniało do rezygnacji z wycinki.
Po zmianie przepisów w styczniu br. zwiększyła się liczba usuwanych drzew. Jednak medialne wzmianki o ponownej, rychłej zmianie i powrocie do zezwoleń, jeszcze mocniej napędziły zjawisko wycinania gdzie się da i czego się da.
– Przepisy są obecnie tak skonstruowane, że czasem trudno jest jednoznacznie ustalić, czy usunięcie drzewa w konkretnym przypadku wymaga zezwolenia czy też nie – podkreśla kierownik. – Ograniczenia wycinania drzew są potrzebne, chociażby po to aby piękne, rzadkie gatunki nie ulegały zniszczeniu. Przy wydawaniu zezwoleń na usuwanie drzew uwzględnia się nie tylko stan zdrowotny czy bezpieczeństwo ludzi, ale wartość przyrodniczą, krajobrazową, oraz to czy usunięcie nie spowoduje istotnej zmiany w otoczeniu lub zniszczenia gatunków chronionych albo siedlisk – precyzuje.
Warto przypomnieć, że nieuprawniona wycinka bez zezwolenia grozi karami finansowymi. Są one bardzo wysokie i sięgają kilkunastu, a czasem i kilkudziesięciu tysięcy złotych w zależności od obwodu drzewa. Jeżeli przy usuwaniu drzewa dojdzie jednocześnie do zniszczenia gatunku objętego ochroną prawną, to dodatkowo grozi za to kara aresztu lub grzywny.
Jednka stwierdzenie występowania roślin lub zwierząt objętych ochroną prawną nie oznacza, że nie ma możliwości ich usunięcia czy zniszczenia.
– Konieczne jest, tak jak w przypadku wycinki w Dudyńcach, uzyskanie odpowiedniego zezwolenia na odstępstwa od zakazów w stosunku do gatunków chronionych. Decyzję w tym zakresie podejmuje regionalny dyrektor ochrony środowiska, analizując każdy przypadek indywidualnie, biorąc przy tym po uwagę szereg czynników, między innymi liczebność populacji danego gatunku – kwituje Agnieszka Marszałek.
Tagi: bukowsko24.pl, drzewa, dudyńce, esanok, gmina sanok, INTERWENCJA: Walka o porosty pod ochroną. Drzewa w Dudyńcach wycięto zgodnie z prawem (ZDJĘCIA), mchy, podkarpacie, podkarpaciee, porosty, sanok, sanok tv, sanok tvt, telewizja sanok, tv sanok, v sanok, wycinka
Dodaj komentarz
Zaloguj się a:
Dodając komentarz akceptujesz postanowienia regulaminu.